Kiedyś
Jest rok 1970-Gdynia,grudzień.Mam 2 miesiące,mama ze mną w domu a tata do pracy.Wtedy zaczęły się protesty stoczniowców,niepewne jutro-niepewne nic.Mnie było wszystko jedno.
1974-Lublin,ul.Juranda.mam 4 lata i psa Bene.moi rodzice w pracy.godz.24 dzwonię do pracy rodziców:
-mogę prosić mojego tate
-tzn?
-Jujka Wasiowśkiego
-kto mówi?
-Dojota
-już wołam.
I tak codziennie.byłam sama mając 4 lata,z kanapkami i herbatą w termosie.nikt się nie zastanawiał nad tym czy to dobrze czy źle.
Wtedy było to normalne.Zawsze byłam sama,ale miałam stróża-owczarka Bene.odprowadzała i przyprowadzała mnie z przedszkola.przyjaciel.
1979-Wejherowo,komunia.znowu rodzice w pracy a ja z dziadkami.cóż.życie.
Ciągle byłam sama.z domu poza odrzuceniem nie wyniosłam nic.nie wiedziałam że istnieje inny świat,bo nie miałam koleżanek.rodzice zabronili mi ich,więc wiodłam życie samotnika z kluczem na szyi.nie lubiłam ludzi,byłam dziwakiem.
Swoją dziecięcą miłość przelałam na zwierzęta.miałam psa i kota.
Wtedy nie widziałam tego co zauważyłam 6 lat później.
Samotność,odrzucenie sprawili,że stałam sie niewidoczna.szczególnie wtedy gdy ojciec był zły.
Myślałam o nim same dobre rzeczy,Nie widziałam egoisty,choleryka,tyrana,który psychicznie znęcał się nade mną i mamą.
Dodaj komentarz